piątek, 24 października 2014

Koszęcin

Siedziba Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” - Kompleks Pałacowo - Parkowy w Koszęcinie. Tutaj toczy się całe życie Zespołu, w pałacowych salach odbywają się zajęcia artystyczne, koncerty kameralne i imprezy okolicznościowe, w zabytkowych wnętrzach mieszczą się biura Instytucji.

Podczas „Święta Śląska”, 28 i 29 czerwca, w siedzibie Zespołu „Śląsk” w Koszęcinie, odbyły się przesłuchania w ramach I edycji Europejskiego Konkursu „Rozśpiewany Śląsk” 2014. Patronat honorowy nad konkursem objął Marszałek Województwa Śląskiego. Powołani przez organizatora konkursu – Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisława Hadyny – jurorzy, oceniali uczestników
w pięciu kategoriach wykonawczych: soliści, zespoły wokalno-instrumentalne, zespoły pieśni i tańca, zespoły wokalne oraz chóry.
28 czerwca, Jury w składzie: Janina Dygacz, Tomasz Wrona, Karolina Banach,
po przesłuchaniach w trzech kategoriach wiekowych solistów, przyznało następujące nagrody
i wyróżnienia:
Soliści:
I kategoria wiekowa:
I miejsce (zwycięstwo): Kamila Krawiec – Przedszkole Nr 20 w Tychach
Wyróżnienia: Jan Bizgwa – SP Nr 21 w Rybniku
          Aleksandra Mucha – SP w Lublińcu
          Emilia Skiba – SP w Koszęcinie
          Matylda Wajner – OPP Zespół „Przygoda” z Rybnika

http://www.zespolslask.pl/pl/dodatkowe/7665/slaskie-spiewanie/europejski-konkurs-rozspiewany-slask/






Nagroda za wyróżnienie to 2 dniowy pobyt na warsztatach dla wykonawcy wraz z opiekunem.
Z przyjemnością skorzystaliśmy z tej oferty wraz z innymi zdolnymi dziewczynami z Rybnika śpiewającymi przy OPPZ Przygoda.  (10-11 października 2014r.). Gratulacje dla wszystkich wykonawców.



Warsztaty z Piotrem Hankusem - wieloletnim solistą zespołu "Śląsk", człowiekiem obdarzonym niezwykłym głosem i znakomitymi predyspozycjami aktorskimi;)


A to parę fotek, aby zachęcić Was do odwiedzenia tego pięknego miejsca, które zostało wyremontowane i udostępnione do zwiedzanie w połowie tego roku.




 Zespół Śląsk po koncercie w kaplicy z programem artystycznym "Santo Subito" .

piątek, 3 października 2014

Wyprawa na Bałkany cz. 5. Chorwacja

Dzień 16

Wyjeżdżamy z Ulcinj o godz. 10.15. Na liczniku przejechane 3100 km. 12.25 podjeżdżamy na prom w Zatoce Kotorskiej, 13.25 przekraczamy prawie pustą granicę z Chorwacją (jest poniedziałek). Po drodze robimy drobne zakupy w Lidlu i udajemy się na pole namiotowe w naszym ukochanym Orasaću ( jesteśmy tu 3 raz). Wybieramy zacienione miejsce chociaż właściciele mówią, że w najbliższych dniach będzie tu mało słońca. Faktycznie Chorwacja przywitała nas ołowianym niebem i drobnym deszczem. Ale namiot rozbijamy "na sucho" i idziemy przywitać się z morzem, bez zamiaru kąpieli. Dzieciaki jednak nie dają za wygraną i mimo niższej temperatury buszują w wodzie, aż do uzyskania jagodowego koloru skóry. Wieczorem udaje nam się zjeść kolację przed namiotem, ale obserwujemy coraz częstsze pioruny i coraz głośniejsze pomruki burzy. Chwilę później nawałnica rozhuśtała się na dobre i musieliśmy pozamykać się w namiotach.
 
Dzień 17
 
Z wielkim niepokojem wychylamy głowy z namiotów w obawie o aurę, a tu pogoda jak na zamówienie - błękitne niebo i dużo słońca;) Pierwszą część dnia spędzamy na plaży, zmagając się
z dużymi falami. Po południu wybieramy się na spacer po Dubrowniku. Tym razem powłóczyliśmy się tylko wąskimi uliczkami miasta, posiedzieliśmy w porcie zjadając ogromne lody i obserwując przechodzących turystów.





 Dzień 18

Ostatni dzień spędzamy oczywiście na plaży. Dzisiaj są super warunki do nurkowania, z których korzystamy z wieka przyjemnością. Chłoniemy widoki, atmosferę, klimat i wszystko co nas otacza aby jak najdłużej  zostało nam to w pamięci. Żal opuszczać to wspaniałe miejsce.....



Wieczorem idziemy jeszcze na małe zakupy do lokalnego sklepiku, a później wędrujemy jeszcze malowniczymi uliczkami Orasaća.

 Dzień 19

Trasa na dziś: Orsasać - Rybnik - jedyne 1280 km. Mobilizujemy się i pokonujemy całą drogę
w niespełna 13 godzin. Wymęczeni podróżą, ale cali i zdrowi wracamy do domu.

Trochę danych dla zainteresowanych:

Przejechaliśmy w sumie 4.630 km.
Paliwo kosztowało nas 1.808 zł (w Grecji zatankowaliśmy najgorsze!!!).
Winietki i opłaty za bramki na autostradach - 457 zł z czego Chorwacja jest najdroższa 36,5 eur.
Najgorszy odcinek drogi - zjazd na nieciekawą plaże w Bunec (Albania).
Najdroższy apartament - Czarnogóra - 35 eur, najtańszy Albania 23 eur ( pole namiotowe
Chorwacja 22,5 eur).
 
Było super. Polecam i dziękuję współtowarzyszom za mile spędzony czas.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Wyprawa na Bałkany cz.4. Czarnogóra.

Dzień 13

Po dojechaniu do Czarnogóry, kierujemy się do miasta Ulcinj, a dokładnie do apartamentu w którym byliśmy 2 lata wcześniej ( z nadzieją na zakwaterowanie). Zostaliśmy rozpoznani i serdecznie ugoszczeni;)
Po wczorajszych wojażach po Albanii należy nam się dzisiaj wypoczynek. Po śniadaniu jedziemy na Wielką Plażę, gdzie wylegujemy się na gorącym i czarnym piasku. Po południu odwiedzamy mury starego miasta i dopiero późnym wieczorem wracamy do apartamentu. O zmierzchu w Ulcinj chyba wszyscy ludzie naraz wychodzą na ulicę. Jest taki ścisk i tłok, że trzymamy mocno dzieciaki
i portfele. Powrót do naszego apartamentu przynosi nam wielką ulgę. Na miejscu biesiadujemy do późna.
 

 
 
A to widok z naszego tarasu....
 
Dzień 14 i 15
 
Totalny relaks, czyli kąpiel w morzu, wylegiwanie się na plaży z książką, dobre jedzenie, piwko.....
 
Przykładowe ceny:
 
0,5 eur - duża gałka lodów
1 eur - kawałek pizzy
3 eur - ćevapi
2 eur - zupa rybna

Wyprawa na Bałkany cz.3. Albania.

Dzień 7
Opuszczamy Lefkadę ok 9.30. Kierujemy się na granicę z Albanią jadąc wybrzeżem. Drogi są
w bardzo dobrym stanie (a przed wyjazdem wyczytałam niestworzone rzeczy o drogach w tej części Grecji ;)) Do granicy dojeżdżamy ok.11.30 i po zakupach na wolnocłówce i kontroli granicznej do Albanii wjeżdżamy przed południem. (Na granicy pytali kto jest właścicielem samochodu
i sprawdzali dowód rejestracyjny).
 
Albania wita nas pięknymi drogami...
nasze szczęście jednak nie trwa długo, ponieważ "Krzysiu" kazał nam zawrócić i skierował na drogę trochę gorszej  kategorii ( kierunek Ksamil),
 
ale z lokalnymi symbolami, czyli wszechobecne mercedesy, zwierzęta i bunkry (chociaż tych ostatnich jest już coraz mniej).
 
W poszukiwaniu noclegu zatrzymujemy się w Ksamilu, nadmorskiej miejscowości na południu Albanii. Lecz mimo tego, że plaże i widoki piękne, to ilość ludzi i wszechobecna komercja odstraszają nas skutecznie i postanawiamy jechać dalej. (Choć i tak w porównaniu z Sarandą, Vlore czy Durres to ciche i urocze miasteczko).
Po drodze trafiamy na uroczą plażę w Lukove, ale niestety bez bazy turystycznej przy plaży (zjazd z miasteczka ok.15 minut bardzo krętą drogą). A że jesteśmy tam w porze obiadowej i w sumie nic nas nie goni to postanawiamy uraczyć się obiadem w nadmorskiej knajpce.
 

 
Nasz obiad to risotto i spaghetti z owocami morza, frytki, sałatka grecka, 2 piwka i 2 pepsi,
koszt ok 70 zł.
  
Po drodze wjeżdżamy jeszcze na plażę w Bunec, która często się pojawia w informatorach dotyczących Albanii, ale ani plaża , ani atmosfera nas nie zachwyca i ruszamy dalej. (Przy okazji zjazdu na plażę nadrywamy sobie błotnik brr). Szukamy dalej i w końcu trafiamy do Qeparo, które jest jednym z ostatnich takich miejsc w Europie...bo kiedy za kilka lat stanie tu kilka dużych hoteli - czar pryśnie... 
 
 
 
Z tubylcami trudno się dogadać, ale znajduje się wreszcie młoda dziewczyna, która mówi trochę po angielsku ( co za ulga). Załatwiamy pokój z widokiem na morze, bez klimy, ale z wentylatorem, wszystko nowe w kafelkach - luksus i to tylko za 23 eur. Mieszkamy za ścianą z Albańczykami. W tle sklep - piekarnia, przy którym prawie całą dobę toczy się życie towarzyskie.
 
 
Dzień 8
Niedziela. Odpoczywamy i relaksujemy się.
 
 
 
 
Dzień 9
 Dzisiaj również postanawiamy pławić się w nic nierobieniu nad brzegiem błękitnego morza jońskiego. Leżymy, smarujemy się, pływamy i tak w kółko, aż do późnego obiadu na który wracamy do apartamentu. Po posiłku nabraliśmy sił i postanawiamy jednak cos zobaczyć i wybieramy się do pobliskiego Himare. Na drodze musimy jednak uważać, bo wszędzie można spotkać spacerujące zwierzęta.
 
 
 
 
Miasteczko większe od Qeparo, pełne ludzi, hoteli, knajpek, ale takie zwyczajne - nie rzuciło nas na kolana.
 
 
 
W drodze powrotnej z daleko oglądamy bazę podwodnych statków marynarki wojennej
 
 
 
Delektujemy się również wszystkimi widokami, które mijamy po drodze...
 
 
 
 
 
 
 
 
Wieczorem siadamy towarzysko i delektujemy się Ouzo, ponieważ w sklepie nie udało nam się kupić lokalnego Skanderbega i to z prostego powodu - pani za ladą nie znała ceny. (Dopiero po 2 dniach dokonaliśmy transakcji;)).
Koniak został tak nazwany na cześć największego przywódcy i bohatera narodowego  Albańczyków - Georgea Kastrioti Skanderbega.
 
Dzień 10
 Ruszamy na zwiedzanie niewielkiej starożytnej osady Butrint (tuż przy granicy z Grecją), która od 1992 roku wpisana jest listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Osada  swym urokiem przyćmiewa chyba wszystkie inne miejsca zabytkowe w Albanii. W Butrint odkryto resztki murów obronnych, starożytny amfiteatr z III wieku p.n.e., ruiny domów
i babtyserium z VII wieku. Zachowały się tu też ruiny łaźni rzymskich i kaplicy z V wieku. Istnieją tu również pozostałości XIV-wiecznego zamku weneckiego.
 
  




  A to widok z zamku. Piękny, ale niepokojący.

Ledwo nam się udaje zakończyć zwiedzanie Butrint przed burzą. Nad morzem zrobiło się czarno, a pioruny raz za razem przeszywały ołowiane niebo.
 
Jedziemy do Ksamilu, prosto na plażę. Ale niestety pogoda nie sprzyja kąpieli, więc robimy parę fotek i idziemy na lokalnego donera i suwlaki.
Ksamil jest niewielkim miasteczkiem w południowej Albanii z pięknymi plażami i wysepkami. Niestety jest dosyć oblegany przez turystów, mimo tego, że jesteśmy tam przed właściwym sezonem.
 
 

Dzień 11
Dzisiaj ostatni dzień plażowania w Queparo.  W drodze na plażę spotykamy stałych bywalców, degustujących w tym co ludzie wyrzucą. Ogólnie zwierzęta chodzą same, nikt ich nie pilnuje i są wszechobecne.

 
 Dzień 12
 
Trasa Queparo (Albania) - Ulcinij ( Czarnogóra)
 
Wyjeżdżamy z Queparo ok. godz. 9.30. Wybieramy trasę przez przełęcz Llogara, która leży na wysokości 1010 m n.p.m..
 


 


 
Widoki zapierają dech w piersiach. Niestety nie możemy ich podziwiać z samego szczytu, bo zasłaniają je chmury. Przy zjeździe musimy się zatrzymać ponieważ "kopci" nam się z hamulców. Dojeżdżamy do Orikum k. Vlory. w którym mieliśmy się zamiar zatrzymać, ale plaże nam się nie podobają i postanawiamy dzisiaj przekroczyć granicę z Czarnogórą. Po drodze przez Albanię obserwujemy i podziwiamy ten piękny kraj. Góry, które stanowią  75 % robią na nas niesamowite wrażenie. Drogi wbrew wszystkim zapowiedziom są w bardzo dobrym stanie, zdarzają się nawet odcinki autostrady ( Vlora - Durres). Ale ta autostrada to istny dziw natury. Oprócz tego, że są przy niej regularne zatoczki, gdzie co chwila zatrzymują się samochody, to jeżdżą po niej rowerzyści, motocykliści bez kasku. A co jest najbardziej zadziwiające to równorzędne skrzyżowania i ronda, no i zawracające samochody ;)
 Wolna amerykanka, ale nie ma się co dziwić ponieważ Albańczycy dzięki komunistycznemu dyktatorowi Enverowi Hodży, który rządził tym krajem od końca II wojny świa­to­wej aż do jego śmier­ci w 1985r.,  mieli zakaż posiadania prywatnych samochodów.
 


 
Przez Albanię można w sumie przejechać dość sprawnie i szybko, gdyby nie główne miasta. Tam to się dzieje! Każdy jeździ jak chce, wjeżdża na chamca, pcha się na 3 i4. jedzie pod prąd, oczywiście nie używając do tego migaczy tylko klaksonu.
 
W trasie mijamy tysiące stacji benzynowych i myjni samochodowych. W takiej ilości nie widzieliśmy tego w żadnym innym kraju.Albania ma zasoby ropy naftowej szacowane na 440 mln ton.
 
Kolejnym znakiem szczególnym są mercedesy. Pojawiają się na drogach w różnych odsłonach , od takich, które ledwo jeżdżą ( z drzwiami przywiązanymi sznurkiem do ramy) do maksymalnie wypasionych, na dodatek z przystojnym kierowcą:)




 Ten nam się podobał najbardziej, ponieważ oznaczenie miał takie samo jak nasze;) SR w Albanii  - Saranda, w Polsce -Śląsk Rybnik.

 
Przykładowe ceny w Albanii:
140 leków = 1 eur
 
100 leków - chleb
180 leków - arbuz
180 leków - 1,5 litra piwa
100 leków - pół reklamówki pomidorów, papryk i cebuli.
180 leków - doner kebab
23 eur - nocleg w apartamencie ( 4 osoby)