wtorek, 26 sierpnia 2014

Wyprawa na Bałkany cz.3. Albania.

Dzień 7
Opuszczamy Lefkadę ok 9.30. Kierujemy się na granicę z Albanią jadąc wybrzeżem. Drogi są
w bardzo dobrym stanie (a przed wyjazdem wyczytałam niestworzone rzeczy o drogach w tej części Grecji ;)) Do granicy dojeżdżamy ok.11.30 i po zakupach na wolnocłówce i kontroli granicznej do Albanii wjeżdżamy przed południem. (Na granicy pytali kto jest właścicielem samochodu
i sprawdzali dowód rejestracyjny).
 
Albania wita nas pięknymi drogami...
nasze szczęście jednak nie trwa długo, ponieważ "Krzysiu" kazał nam zawrócić i skierował na drogę trochę gorszej  kategorii ( kierunek Ksamil),
 
ale z lokalnymi symbolami, czyli wszechobecne mercedesy, zwierzęta i bunkry (chociaż tych ostatnich jest już coraz mniej).
 
W poszukiwaniu noclegu zatrzymujemy się w Ksamilu, nadmorskiej miejscowości na południu Albanii. Lecz mimo tego, że plaże i widoki piękne, to ilość ludzi i wszechobecna komercja odstraszają nas skutecznie i postanawiamy jechać dalej. (Choć i tak w porównaniu z Sarandą, Vlore czy Durres to ciche i urocze miasteczko).
Po drodze trafiamy na uroczą plażę w Lukove, ale niestety bez bazy turystycznej przy plaży (zjazd z miasteczka ok.15 minut bardzo krętą drogą). A że jesteśmy tam w porze obiadowej i w sumie nic nas nie goni to postanawiamy uraczyć się obiadem w nadmorskiej knajpce.
 

 
Nasz obiad to risotto i spaghetti z owocami morza, frytki, sałatka grecka, 2 piwka i 2 pepsi,
koszt ok 70 zł.
  
Po drodze wjeżdżamy jeszcze na plażę w Bunec, która często się pojawia w informatorach dotyczących Albanii, ale ani plaża , ani atmosfera nas nie zachwyca i ruszamy dalej. (Przy okazji zjazdu na plażę nadrywamy sobie błotnik brr). Szukamy dalej i w końcu trafiamy do Qeparo, które jest jednym z ostatnich takich miejsc w Europie...bo kiedy za kilka lat stanie tu kilka dużych hoteli - czar pryśnie... 
 
 
 
Z tubylcami trudno się dogadać, ale znajduje się wreszcie młoda dziewczyna, która mówi trochę po angielsku ( co za ulga). Załatwiamy pokój z widokiem na morze, bez klimy, ale z wentylatorem, wszystko nowe w kafelkach - luksus i to tylko za 23 eur. Mieszkamy za ścianą z Albańczykami. W tle sklep - piekarnia, przy którym prawie całą dobę toczy się życie towarzyskie.
 
 
Dzień 8
Niedziela. Odpoczywamy i relaksujemy się.
 
 
 
 
Dzień 9
 Dzisiaj również postanawiamy pławić się w nic nierobieniu nad brzegiem błękitnego morza jońskiego. Leżymy, smarujemy się, pływamy i tak w kółko, aż do późnego obiadu na który wracamy do apartamentu. Po posiłku nabraliśmy sił i postanawiamy jednak cos zobaczyć i wybieramy się do pobliskiego Himare. Na drodze musimy jednak uważać, bo wszędzie można spotkać spacerujące zwierzęta.
 
 
 
 
Miasteczko większe od Qeparo, pełne ludzi, hoteli, knajpek, ale takie zwyczajne - nie rzuciło nas na kolana.
 
 
 
W drodze powrotnej z daleko oglądamy bazę podwodnych statków marynarki wojennej
 
 
 
Delektujemy się również wszystkimi widokami, które mijamy po drodze...
 
 
 
 
 
 
 
 
Wieczorem siadamy towarzysko i delektujemy się Ouzo, ponieważ w sklepie nie udało nam się kupić lokalnego Skanderbega i to z prostego powodu - pani za ladą nie znała ceny. (Dopiero po 2 dniach dokonaliśmy transakcji;)).
Koniak został tak nazwany na cześć największego przywódcy i bohatera narodowego  Albańczyków - Georgea Kastrioti Skanderbega.
 
Dzień 10
 Ruszamy na zwiedzanie niewielkiej starożytnej osady Butrint (tuż przy granicy z Grecją), która od 1992 roku wpisana jest listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Osada  swym urokiem przyćmiewa chyba wszystkie inne miejsca zabytkowe w Albanii. W Butrint odkryto resztki murów obronnych, starożytny amfiteatr z III wieku p.n.e., ruiny domów
i babtyserium z VII wieku. Zachowały się tu też ruiny łaźni rzymskich i kaplicy z V wieku. Istnieją tu również pozostałości XIV-wiecznego zamku weneckiego.
 
  




  A to widok z zamku. Piękny, ale niepokojący.

Ledwo nam się udaje zakończyć zwiedzanie Butrint przed burzą. Nad morzem zrobiło się czarno, a pioruny raz za razem przeszywały ołowiane niebo.
 
Jedziemy do Ksamilu, prosto na plażę. Ale niestety pogoda nie sprzyja kąpieli, więc robimy parę fotek i idziemy na lokalnego donera i suwlaki.
Ksamil jest niewielkim miasteczkiem w południowej Albanii z pięknymi plażami i wysepkami. Niestety jest dosyć oblegany przez turystów, mimo tego, że jesteśmy tam przed właściwym sezonem.
 
 

Dzień 11
Dzisiaj ostatni dzień plażowania w Queparo.  W drodze na plażę spotykamy stałych bywalców, degustujących w tym co ludzie wyrzucą. Ogólnie zwierzęta chodzą same, nikt ich nie pilnuje i są wszechobecne.

 
 Dzień 12
 
Trasa Queparo (Albania) - Ulcinij ( Czarnogóra)
 
Wyjeżdżamy z Queparo ok. godz. 9.30. Wybieramy trasę przez przełęcz Llogara, która leży na wysokości 1010 m n.p.m..
 


 


 
Widoki zapierają dech w piersiach. Niestety nie możemy ich podziwiać z samego szczytu, bo zasłaniają je chmury. Przy zjeździe musimy się zatrzymać ponieważ "kopci" nam się z hamulców. Dojeżdżamy do Orikum k. Vlory. w którym mieliśmy się zamiar zatrzymać, ale plaże nam się nie podobają i postanawiamy dzisiaj przekroczyć granicę z Czarnogórą. Po drodze przez Albanię obserwujemy i podziwiamy ten piękny kraj. Góry, które stanowią  75 % robią na nas niesamowite wrażenie. Drogi wbrew wszystkim zapowiedziom są w bardzo dobrym stanie, zdarzają się nawet odcinki autostrady ( Vlora - Durres). Ale ta autostrada to istny dziw natury. Oprócz tego, że są przy niej regularne zatoczki, gdzie co chwila zatrzymują się samochody, to jeżdżą po niej rowerzyści, motocykliści bez kasku. A co jest najbardziej zadziwiające to równorzędne skrzyżowania i ronda, no i zawracające samochody ;)
 Wolna amerykanka, ale nie ma się co dziwić ponieważ Albańczycy dzięki komunistycznemu dyktatorowi Enverowi Hodży, który rządził tym krajem od końca II wojny świa­to­wej aż do jego śmier­ci w 1985r.,  mieli zakaż posiadania prywatnych samochodów.
 


 
Przez Albanię można w sumie przejechać dość sprawnie i szybko, gdyby nie główne miasta. Tam to się dzieje! Każdy jeździ jak chce, wjeżdża na chamca, pcha się na 3 i4. jedzie pod prąd, oczywiście nie używając do tego migaczy tylko klaksonu.
 
W trasie mijamy tysiące stacji benzynowych i myjni samochodowych. W takiej ilości nie widzieliśmy tego w żadnym innym kraju.Albania ma zasoby ropy naftowej szacowane na 440 mln ton.
 
Kolejnym znakiem szczególnym są mercedesy. Pojawiają się na drogach w różnych odsłonach , od takich, które ledwo jeżdżą ( z drzwiami przywiązanymi sznurkiem do ramy) do maksymalnie wypasionych, na dodatek z przystojnym kierowcą:)




 Ten nam się podobał najbardziej, ponieważ oznaczenie miał takie samo jak nasze;) SR w Albanii  - Saranda, w Polsce -Śląsk Rybnik.

 
Przykładowe ceny w Albanii:
140 leków = 1 eur
 
100 leków - chleb
180 leków - arbuz
180 leków - 1,5 litra piwa
100 leków - pół reklamówki pomidorów, papryk i cebuli.
180 leków - doner kebab
23 eur - nocleg w apartamencie ( 4 osoby)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz